Apostołowie prosili Pana: „Przymnóż nam wiary”. Pan rzekł: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: >>Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze<<, a byłaby wam posłuszna.
Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: >>Pójdź i siądź do stołu<<? Czy nie powie mu raczej: >>Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił<<? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówicie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: >>Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać<<”.
(Łk 17, 5-10)
Zawsze, kiedy słyszałem fragment Ewangelii o wierze, która powinna być jak ziarnko gorczycy, myślałem o tym, jak mała musi być moja wiara, skoro do przesadzenia morwy czy przesunięcia góry wystarczy taka, jak to malutkie ziarno. Dzisiaj myślę już trochę inaczej – ziarno może przecież wykiełkować, wypuścić łodygę, liście, aż w końcu stanie się wielkim drzewem.
Zatem Jezus (wbrew pozorom) bardzo konkretnie odpowiada na prośbę apostołów – „Przymnóż nam wiary”. Wiara jak ziarno oznacza wiarę, która każdego dnia wzrasta i jest większa niż była dnia poprzedniego. Ale żeby tak się stało, muszą zaistnieć odpowiednie warunki. Roślina nie wykiełkuje i nie będzie wzrastać, jeżeli nie będzie miała wody, słońca i odpowiedniej gleby. Odnosząc ten obraz do rzeczywistości wiary wyraźnie widać, że nie będzie ona właściwie wzrastać, jeżeli człowiek znajdzie się w niewłaściwym środowisku, jeżeli zabraknie modlitwy czy przestrzegania przykazań. Oczywiście chciałoby się, aby moja wiara w jeden dzień stała się jak potężne drzewo, ale tak się nigdy nie dzieje. Najważniejszym czynnikiem jest… czas. Niekiedy muszą minąć całe lata, aby człowiek wszedł w dojrzałą relację z Bogiem.
W tej dziedzinie (jak i w wielu innych) istnieje pokusa, aby postęp na drodze wiary uważać za swoją zasługę. Tak naprawdę wszystko jest łaską. Jeżeli przez moje ręce dzieje się coś dobrego, to głównym tego sprawcą jest Pan Bóg – ja jestem jedynie „sługą nieużytecznym”, który robi to, co do niego należy.